Łaciata, goły „Czech” i wreszcie Kazbek…
- grzegorzkoziolek
- 8 lip
- 6 minut(y) czytania
2.07. 2025r.
To jest ten dzień - przed nami pierwszy trekking. Przed wylotem do Gruzji Grzegorz zaplanował w sumie cztery trekkingi. Ten dzisiejszy ma być poważniejszą rozgrzewką. Przed nami 25km spacer do lodowca Chaaladi. Pogoda zapowiadała się bardzo przyjemna - świeciło słoneczko i było dosyć ciepło. 🌞
Pierwszy etap szlaku prowadził wzgórzami Mestii i mieliśmy okazję podziwiać z bliska jej słynne wieże. 🏙️ Historia powstania tych wież jest bardzo ciekawa, dlatego też bardzo chcieliśmy je zobaczyć z bliska. Zostały one wzniesione, aby uchronić członków rodziny przed zemstą za zamordowanie członka innej rodziny ( tzw. Tradycja zemsty rodowej). 😳😳😳
Na drodze spotykaliśmy oczywiście mnóstwo krów, koni i psów. Jeden z psiaków dołączył się do nas na początku trasy i szedł z nami praktycznie do jej końca. Nazwaliśmy ją Łaciata, bo była biała i miała duże, kolorowe łaty. 🐶
Pierwszy etap wędrówki to była prosta droga w sumie jakieś 10km.
Gdy dotarliśmy do mostu, który był początkiem drugiej części trasy zrobiliśmy sobie przerwę na kawę i słodkości☕️🍰.To tutaj Łaciata się odłączyła i poszła z innymi turystami.
Pierwszym egzaminem na odwagę było przejście przez ten właśnie mostek, który wisiał nad rzeką i nie wyglądał zachęcająco bezpiecznie. 🌁
Szlak do lodowca prowadził wzdłuż rzeki, więc widoki były piękne, a zimne powietrze od lodowatej wody dawało wytchnienie. 🏞️
Chłopaki wpadli na pomysł, aby wino, które miało być nagrodą za dojście do celu, schłodzić właśnie w tej lodowatej rzece. A więc wino trafiło do rzeki, a my podreptaliśmy bliżej lodowca. 🍾Miejsce, do którego doszliśmy było niesamowite. Z każdej strony otaczały nas cudowne widoki. Gdzie nie spojrzeć były góry, lasy, strumyki. Usiedliśmy tam na chwilę żeby napatrzeć się jak najdłużej i zapamiętać to piękne miejsce. Następnie wróciliśmy do miejsca, gdzie schowaliśmy wino. Po wyciągnięciu z rzeki było naprawdę lodowate i smakowało pysznie 🥂🍾. Siedzieliśmy tam przez chwilę sącząc lodowate winko i rozmawiając na poważne tematy. 🙂
Droga powrotna prowadziła tą samą trasą. Ciągnęła się niemiłosiernie, szczególnie ostatni etap prowadzący już wzdłuż drogi do Mestii. 🥵
Na kolację trafiliśmy oczywiście do Laili. 🍻 Chyba nigdy wcześniej mi tak piwo nie smakowało jak po tej wędrówce. Do piwa zamówiliśmy kabdari (swanecka wersja chaczapuri z mięsem), kebaby z serem, frytki, ziemniaczki, żeberka, gulasz i oczywiście sałatki. To była prawdziwa supra! Objedliśmy sie niemiłosiernie, część wzięliśmy na wynos, bo już nie daliśmy rady 😆.
Po powrocie do hotelu, długim prysznicu i drzemce było jeszcze spotkanie integracyjne na tarasie przy winie lub mięcie ( jak kto wolał). Omówiliśmy plany na następny dzień i do łóżek. 💪
Jutro czeka nas kolejne wyzwanie 🏔️🎒🥾.
3.07.2025r.
Obudziłam się z obawą, czy w ogóle będę w stanie dzisiaj gdziekolwiek iść🥺.
Jednak po wyjściu z łóżka okazało się, że jestem w całkiem dobrej formie 💪.
Po przepysznym śniadanku, w pełnym ekwipunku wyruszyliśmy na szlak.
Cel - jezioro Koruldi. 🏞️
Pierwsze 4 km to była żmudna wspinaczka. Przewyższenie na tym odcinku wynosiło 780m i dało popalić. Pod koniec dopadł mnie kryzys i myślałam, że nie dam rady dojść. 🤷♀️Dobrze, że reszta ekipy była mocno wspierająca i cierpliwa 😍
Pierwszy przystanek to była przełęcz Mestia Crossing. Tutaj zrobiliśmy sobie pyszną kawę, winko i słodki poczęstunek. Widok z góry na Mestię był obłędny. Cieszyłam się jak małe dziecko, że się tutaj wdrapałam. 💪☕️🍰
Druga część trasy miała być troszkę łatwiejsza. Ale jak się okazało nachylenie było konkretne. Przeszliśmy jeszcze 3,5 km i dotarliśmy na wysokość 2750 m n.p.m.
Na górze pasły się krowy, otaczały nas ośnieżone szczyty. Gdy dotarliśmy do jeziora Koruldi byłam chyba najszczęśliwszą osobą na świecie 😍😆.
Ania i Grzesiu poszli jeszcze kawałek wyżej żeby zdobyć szczyt. Tam mieli dwie atrakcje - podglądali mężczyznę kąpiącego się w stroju Adama i spotkali „naszą” Łaciatą. 🐶 W tym samym czasie Maciek i ja znaleźliśmy ławeczkę nad jeziorkiem gdzie mogliśmy zrobić piknik. 🍴🍲
Gdy byliśmy w komplecie Grześ odpalił butlę i mogliśmy zrobić sobie pyszny obiadek. Do tego winko. A resztki zjadła Łaciata. 🙂
Po krótkim odpoczynku postanowiliśmy wrócić na szlak. Łaciata szła z nami jeszcze przez chwilę po czym dołączyła do innych turystów. 🙁
Byliśmy bardzo podekscytowani spotkaniem z Łaciatą. Zrobiła na nas ogromne wrażenie. Wolny pies! Codziennie na innym szlaku, z inną ekipą 🤩😍.
Po dotarciu do miasta poszliśmy na kolację do Laili. Wszyscy mieliśmy ochotę na ciepłą zupę - w większości wybór padł za zupę charczo. 🥣🍲A na przystawkę chaczapuri kabdari. Na stół wjechała oczywiście także sałatka z pomidorami, frytki i wersja sałatki orzechowej z bakłażanem. Delicious! Nie obyło się także bez kufla piwa, a kelner, który zdążył nas już chyba polubić przyniósł także cha-che - gruziński bimber.🥂
Maciek i Ania zrobili nam jeszcze niespodziankę - Maciek kupił chipsy, czekoladę i wafelki, o których marzyłam na szlaku 😂😍🥳.
A Grześ wrócił ze sklepu z butelką Prosecco, na które zasłużyłam jak nigdy! 🥂🍾
Po takiej uczcie marzyliśmy już tylko o prysznicu i łóżku. 🛌
4.07. 2025r.
Dzisiaj rano przy śniadaniu Grzegorz zapytał nas jaką prawdę chcemy usłyszeć 😳😂. Zgodnie odpowiedzieliśmy, że całą prawdę i wtedy usłyszeliśmy, że czeka nas dzisiaj 9h drogi do Stepancminda🫣😱🛣️, a dojście pod Kazbek z przewyższeniem 870 metrów na odcinku 6 km też będzie wymagające…
Ale nic, jak mus to mus 🤪💪
Po trzech dniach trekkingów, przejściu prawie 50 km, siedzenie w aucie i nic nie robienie zabrzmiało jak wybawienie 😆. Przynajmniej nasze ciała się zregenerują, bo w kwestii trekkingów Grzegorz nie powiedział jeszcze ostatniego słowa 🙃🙂🤣.
Po drodze zatrzymaliśmy się na małe zakupy akurat w najwyżej położonej miejscowości w Europie - Usghai. Leży ona na wysokości 2200 m.n.p.m. Zamieszkuje ją około 230 mieszkańców 😳.
Generalnie widoki zapierające dech w piersiach. 🤩😲
Grześ prowadził samochód i zatrzymywał się w miejscu gdzie widoki były najlepsze. 🚗🛞
Maciek siedzący na przednim fotelu pasażera był naszym paparazzi. 📸
Ania czytała na głos przewodnik o naszej dzisiejszej destynacji, a następnie szukała dla nas restauracji na wieczór. 📖
A ja nadrabiałam zaległości na blogu. ✍️Przez ostatnie wieczory nie było opcji, aby przyszła do mnie jakakolwiek wena 🤪😂🫣.
Do Stepancmida dotarliśmy tuż przed zmrokiem. Poszliśmy jeszcze na kolację i do łóżka. Jutro czeka nas ostatni trekking i noc w schronisku pod Kazbekiem.
5.07.2025r.
Dzisiaj przed nami tzw. wisienka na torcie. Ostatni trekking to marsz do schroniska Altihut pod Kazbekiem na wysokości 3014m. 🥾🇬🇪🏞️
Przed śniadankiem przepakowaliśmy bagaże, tak aby zabrać do plecaków tylko rzeczy potrzebne nam na dwa dni. 🎒
Samochodem podjechaliśmy na parking przy słynnym klasztorze Cminda Sameba.
To tutaj zaczynamy 💪🥾🥾🥾
Trasa do schroniska zajęła nam 5h. Mieliśmy do przejścia 6 km, a przewyższenie wynosiło 870 metrów.
Szło się bardzo przyjemnie. 🙂 Pogoda mimo wcześniejszej prognozy znowu nas rozpieszczała. Deszcz nie padał i świeciło słońce. 🌞 Po drodze zatrzymywaliśmy się na krótkie przerwy. 🍫
Ostatnim przystankiem przed schroniskiem była Café 360. Stamtąd widzieliśmy już zarówno Kazbek, lodowiec jak i nasze schronisko. Byliśmy już na wysokości 2940 m n.p.m.
Wypiliśmy pyszne, zimne piwko i zjedliśmy hot dogi. W między czasie lunął deszcz. 🍻🌭
Jak tylko przestało padać wyruszyliśmy. 🥾
Po dotarciu do schroniska zjedliśmy ciepłą zupę coś a la kapuśniak. 🫕 Za oknem podziwialiśmy lodowiec i Kazbek, który niestety nie był widoczny w całej swojej okazałości.
Nagle za oknem zrobiło się biało od chmur. 🌨️🌨️💨Wiał silny wiatr. Nic nie było widać. Zaczął padać ulewny deszcz. Otwarliśmy butelkę wina i wreszcie mieliśmy czas na chill. 🍷
Czekaliśmy na obiadokolację, w międzyczasie pisaliśmy bloga. 📝
Gdy na stole pojawiła się zupa grochowa to się lekko przeraziliśmy. 🫕 Wizja nocy we wspólnym pokoju po dwóch zupach - kapuśniaku i grochowej troszkę nas przeraziła. 😆🫣🫢
Daliśmy radę obejrzeć jeszcze jeden odcinek serialu 📺 i zgodnie postanowiliśmy, że idziemy spać. 🛌
6.07.2025r.
Ostatni dzień w Gruzji zapowiadał się bardzo intensywnie. 🙂
Po nocy przespanej wspólnie w pokoju czteroosobowym na łóżkach piętrowych zjedliśmy rano śniadanko. Uśmialiśmy się przy tym, kto chrapał w nocy najbardziej 😆😆😆. Lekko nie było. 💪 Ale za to nasza znajomość wskoczyła na wyższy poziom 🤪.
Całą noc padało i strasznie wiało. 💨🌧️. Baliśmy się jak minie nam droga ze schroniska na dół do parkingu, gdzie zostawiliśmy auto. 🤨🙃 Po wyjściu ze schroniska Kazbek pokazał nam się między chmurami. 😲 To był widok niesamowity!!! 🤩 Droga w dół minęła nam szybko i sprawnie. Poza moim jednym fikołkiem naprawdę nie było źle. 🤷♀️ Pogoda znowu nam sprzyjała - nie padał deszcz i świeciło słoneczko. 🌞
Droga zajęła nam 2,5h. A przed nami jeszcze 4,5h drogi z powrotem do Kutaisi 🛣️🚗.
I tak kończy się powoli naszą przygoda w Gruzji. 🇬🇪
Starym zwyczajem trzeba zrobić podsumowanie. ✍️📝
Nasze TOP 3 to tym razem wszystkie trzy trekkingi: do lodowca Chaaladi, do jeziora Koruldi i pod Kazbek.
Przeszliśmy w sumie 61,4 km 🥾,
Suma h na trekkingu 30 h w 5 dni,
Suma przewyższenia wyniosła 3160 metrów,
Przejechaliśmy 1145 Km 🚗,
Z miasteczek największe wrażenie zrobiła na nas Mestia 🗼,
Kulinarnie zachwyciła nas sałatka z pomidorów i ogórków w orzechowym dressingu oraz kabdari. 🍅 Chłopaki polubili również cha-che🍸,
I musieliśmy się mocno powstrzymywać żeby nie zabrać ze soba do domu przynajmniej po jednym bezdomnym psisku na parę 🙁🐶.
Aaa i oczywiście najdzielniejszym uczestnikiem wycieczki byłam ja 😀😀😀🤷♀️.
Comentários